Rozmowa o macierzyństwie z Alicją Janosz
Z Alicją Janosz - piosenkarką, blogerką i mamą trzyletniego Tymka - porozmawialiśmy o macierzyństwie oraz poszperaliśmy w jej rodzinnej szafie. To była bardzo wesoła rozmowa pełna serdecznego śmiechu. Wokół nas biegał Tymek i bardzo skoczny pies Alicji o wdzięcznym imieniu Moly. Spotkaliśmy się w domu Alicji, gdzie mieszka i tworzy.
Zaczniemy filozoficznie. Co myślisz o takim stwierdzeniu, że stan szafy to stan umysłu?
Muszę przyznać, że to bardzo ciekawe stwierdzenie. Odniosłabym się do niego w dwojaki sposób. Jako do porządku w szafie. To tutaj, niestety, nie jestem najlepszym przykładem. Można powiedzieć, że w szafach mam „artystyczny nieład” – wybuch śmiechu. Chociaż, jak sami widzicie dbam o to, aby domu nie zagracić i utrzymać go w minimalistycznym stylu. Jest to dla mnie ważne. Dopiero wtedy, gdy otoczenie jest poukładane mogę zacząć tworzyć. Jeżeli chodzi o stan szafy jako ubrania to faktycznie można dużo powiedzieć o drugiej osobie. Co jest dla niej ważne: materiał, jakość, wygoda, a może, to żeby ciuchy były niepowtarzalne…Pamiętam jak Kasia Nosowska powiedziała, że jej szafa to szafa żałobnika, dużo w niej czarnego, bo czarny wyszczupla. U mnie jest dużo szarości i uczę się koloru. Mam wrażenie, że ten kolor przychodzi do mnie z wiekiem.
Co jest, w takim razie, dla Ciebie ważne?
Na pewno jakość materiału. Doceniam ubrania, które po 10 praniu są dalej w bardzo dobrym stanie. Nie ma nic bardziej frustrującego niż to, jak wyciągasz rzecz z pralki, a ona bardziej pasuje na naszego psa niż na Tymka – śmiech. O, uwielbiam też tkaniny, których nie trzeba prasować. Jeżeli chodzi o kolory to stawiam na naturę. Nie lubię pstrokatych kolorów i za dużej ilości wzorków. Odkąd mam Tymka, który jest alergikiem, zwracam też uwagę na jakość bawełny i skład. Zależy mi, aby były to rzeczy nie tylko ciekawie zaprojektowane, ale też bezpieczne, przyjazne dla naszego ciała. Jeżeli chodzi o styl to lubię rzeczy dopasowane do siebie. Do tego stopnia, że dobieram skarpetki do bluzy i spodni. Musi być harmonia we wszystkim.
Podsumowując, trzy rzeczy na które zwracasz uwagę?
Gatunek. Kolor. Wygoda.
A jakie Tymek lubi nosić rzeczy?
Wygodne, takie które go nie „swędzą”. Ostatnio ma etap, że wszystkie koszule zapinane z przodu są drapiące, nie chce ich nosić, muszę też wycinać wszystkie metki. Każda metka musi być wycięta natychmiast i najlepiej, jak może zrobić to sam. Z tego akurat się cieszę, bo ćwiczy cięcie i małą motorykę.
Czy Tymek zwraca uwagę na to, w co jest ubrany, bo często się mówi, że dziewczynki się stroją. Jak to jest w Waszym przypadku?
Zdecydowanie tak. Tymek staje czasem przed lustrem i mówi: „Ślicznie wyglądam. Pięknie prawda? Ta bluzka do mnie pasuje”. Zresztą mój mąż, z racji tego, że jest perkusistą i występuje na scenie, też zwraca uwagę na to, w co jest ubrany. Jak ogląda filmiki czy zdjęcia po koncertach i widzi, że trzeci raz jest w tej samej bluzce to już mu to zaczyna przeszkadzać – śmiech.
Zachęcasz Tymka do samodzielnego ubierania?
Tak, aczkolwiek jeśli dokądś się spieszę, wymaga to dużej dawki cierpliwości, bo spodnie lądują na głowie, a bluzka na nogach. Czasem pozostaje w stroju Mowgliego, czyli na golasa. Bardzo kreatywnie. W tygodniu, kiedy śpieszymy się do przedszkola pomagam mu w wybraniu w co się ubrać i żeby dopasować te rzeczy również pod pogodę. W przedszkolu dużo czasu spędzają na zewnątrz, więc musi mieć je dobrze dobrane.
A jak było u Ciebie w domu z ubieraniem? Twoi rodzice zwracali na to uwagę.
Tak. Moja mama też była estetyką i lubiła nas ładnie ubierać. Pamiętam, jak po raz pierwszy zakładałam coś po mojej siostrze- płaszcz, kurtkę lub spódniczkę, to zawsze był taki wyjątkowy moment, na który czekałam. O, i białe rajstopy, wkładało się je na wyjątkowe okazje i one zawsze zjeżdżały do kolan. Może dlatego ta wygoda jest dla mnie tak ważna, a za rajstopami dalej nie przepadam.
Co myślisz o takim etycznym, ekologicznym ubieraniu?
Myślę, że jest to bardzo dobry nurt i moda. Zdaję sobie sprawę, że ubrania z bawełny ekologicznej są droższe. Dlatego, tak jak we wszystkim i tutaj staram się zachować umiar i rozsądek. Kupuję i lubię wybrać coś wyjątkowego dla Tymka. Wtedy zwracam uwagę na to, z jakiego materiału jest ta rzecz uszyta. Lubię marki, za którymi stoi jakaś historia, filozofia. Tak jak u Was, że macie tylko odzież, która została uszyta w Polsce. Wracając do pytania. Dla mnie bycie ekologicznym to również dawanie rzeczom „drugiego życia”, dlatego biorę udział w wymianach ciuchów dla dzieci. Sama oddaje w taki sposób za małe rzeczy Tymka, czasem komuś znajomemu, a czasem właśnie podczas takich wymianek. Myślę, że jak podchodzi się do tego w ten sposób, że mamy bazę rzeczy, to łatwiej jest wtedy dokupić rzeczy trochę droższe, które są dobre gatunkowo i ciekawie zaprojektowane. Jak wszędzie uważam, że droga złotego środka i umiaru jest czymś mi bliskim.
Takie podejście też jest nam bliskie ;-) Czyli warto wydać 150 zł na bluzkę dla dziecka?
Ja myślę, że to jest bardzo subiektywne. Na pewno inaczej robi się zakupy, gdy mamy świadomość, że nie kupujemy dla jednego dziecka, ale wiemy, że jest dwóch chłopców, czy dwie dziewczynki i że drugie dziecko będzie też nosić te rzeczy. Wtedy można wydać więcej pieniędzy, ale jak mamy dziecko, które za 2 – 3 miesiące z tego wyrośnie, albo po jednym wyjściu do przedszkola to będzie nie do uratowania, to wtedy bym się mocno zastanowiła czy wydać taką kwotę. Może to będzie nudne -śmiech - ale preferuje rozsądne, racjonalne podejście.
Wiemy też, że sama szyjesz. Co najbardziej lubisz w takim szyciu i projektowaniu? Co daje Ci największą radość, satysfakcję?
Uwielbiam handmade, bo w przeciwieństwie do muzyki, w której efektem może być zrealizowanie płyty, granie koncertów czy radość fanów na koncercie - jest to takie nieuchwytne, nienamacalne, robiąc coś z kawałków sznurków, z których powstaje np. sutaszowa biżuteria, ta radość tworzenia jest zupełnie inna. W zeszłym roku zrobiłam dwa pokrowce na taborety, które kupiłam na giełdzie staroci, odnawiane mebli, dawanie im drugiego życia daje mi dużo radości. Szycie od zera sprawia, że widzę efekt swoich działań. Ta kreatywność wychodzi u mnie nie tylko przez gardło, ale też właśnie przez dłonie. Taki proces twórczy też mnie uspokaja.
Pochwal się. Co uszyłaś dla Tymka?
Uszyłam dla niego kilka dresów, w których chodził później również synek mojej przyjaciółki. Trochę tego było: czapkę, komin, bluzę, plecak. To jest niezwykła przygoda, ale też proces, który wymaga skupienia. Wracając do tego, co wcześniej powiedziałam, zwracam uwagę czy coś jest uszyte ręcznie, skąd pochodzi, bo wiem, ile pracy i pasji ktoś włożył w taką rzecz. Lubię tę świadomość, że coś jest lokalne z Polski. Z ubraniami jest podobnie, jak z żywnością. Ta lokalna jest dla nas najlepsza, nie jest sprowadzana zza oceanu, a my dzięki temu wspieramy lokalny rynek.
Czy brakuje Ci czegoś w projektach polskich projektantów?
Nie. Cieszę się, że jest kolor. Mam wrażenie, że na początku było dużo szarości i kolory były bardzo stonowane. Teraz ta kolorystyka jest zdecydowanie ciekawsza, choćby taki kolor musztardowy, który bardzo lubię. Bardzo dobre dzianiny- do tego polscy projektanci przykładają wagę. Płacisz za to więcej niż w „sieciówkach”, ale nie dość, że wspierasz lokalny rynek, to naprawdę płacisz za jakość.
Czy zauważasz, że Twój stosunek do ciuchów dziecięcych się zmienia?
Tak, zaczęłam je widzieć - śmiech. Jak Tymek był malutki, na początku- jak większość mam- dostałam dużą pakę rzeczy. Więc na start zaliczyłam tylko jedną wizytę w sklepie, gdzie kupiłam kilka par body i spodenki. Takie, które wybrałam i bardzo mi się podobały. Nigdy nie zapomnę pierwszego prania, prasowania, wieszania tych rzeczy. Były takie maleńkie i piękne, sprawiło mi to ogromną radość. Z rzeczy się wyrasta, więc zmieniamy co jakiś czas garderobę i zawsze z żalem żegnam się z ubraniami, z którymi mam tyle wspomnień, radosnych chwil. Ubrania, tak jak dźwięki i smaki zapamiętujemy, i zawsze możemy sięgnąć do tych wspomnień. Zwłaszcza dzięki zdjęciom. Później patrzę na te zdjęcia i mówię „O, jak uwielbiałam tę bluzę” i trudno się z tymi ubraniami rozstawać. Z drugiej strony robi się miejsce na nowe. Na nowe momenty i na nowe ubrania.
Zostawmy trochę modę. Co się zmieniło w Twoim życiu odkąd jesteś mamą?
Stałam się mamą i to była moja główna rola życiowa przez ostatnie lata. Dopiero od ostatniego roku zaczynam skupiać się na swojej pracy i na sobie, i to się dobrze rozwija w różnych kierunkach. Piszę bloga, felietony dla magazynu Ekostyle, a wcześniej dla Madame, napisałam 12 piosenek: zarówno tekst, jak i muzykę, jestem na etapie szukania wydawcy, a jednocześnie właśnie wchodzę do studia i zaczynam je nagrywać. Ta płyta jest bardzo moja, spokojna i dojrzała, ale też bardzo niszowa. To jest etap na którym wiem, że nie muszą muzyką nic udowadniać. Wcześniej nawet jeśli wydawało mi się, że nie muszę, to nie była do końca prawda.
Z ubraniami jest podobnie.
Tak, z czasem zaczynasz się ubierać dla siebie. Tak samo jest z muzyką, zaczynasz ją w pewnym momencie tworzyć dla siebie, z potrzeby tworzenia i artystycznej wypowiedzi, z potrzeby śpiewania i grania, a nie po to, by była narzędziem do robienia kariery i by zaspokoić masowe gusta. Mam wrażenie, że to właśnie dał mi Tymek, pootwierał te drzwi percepcji i dał mi taki kręgosłup, poczucie moich własnej wartości.
Powiedz nam jeszcze do jakiego przedszkola chodzi Tymek, bo to przedszkole jest trochę inne niż wszystkie?
Tymek chodzi do wolnego, leśnego przedszkola. To przedszkole, które jest nastawione na rodzicielstwo bliskości. Dzieci dużo czasu spędzają w lesie oraz na swobodnej zabawie. Mają bardzo dużo zabaw sensorycznych czyli takich, które rozwijają zmysły. Mogą się brudzić, czegoś nie chcieć, mówić o swoich uczuciach. Uczą się rozpoznawania emocji, nie muszą spać, jeśli tego nie potrzebują. Jest dużo zalet, dla mnie dużą wartością jest jedzenie. Jedzą kaszę jaglaną, gryczaną, owoce, warzywa zupy i wszystko to przygotowywane jest na świeżo.
Na koniec naszego spotkanie powiedz, jakie trzy rady dałabyś młodym mamom?
Żeby dbały o czas dla siebie, wychodziły z domu. Aby umiały popatrzeć na swoją sytuację z boku i korzystały z pomocy innych, bo przecież do wychowania dziecko potrzebna jest cała wioska. Pamiętały, że wszystkie trudne momenty miną, każdy kolejny etap przychodzi i odchodzi, jak chmury na niebie. Żeby nie męczyły siebie wizją, że są najgorszymi matkami na świecie, a wszystkie inne mają wszystko ogarnięte, bo tak nie jest. I aby cieszyły się tym, co tu i teraz, potrafiły być ze swoimi dziećmi tak prawdziwie, emocjonalnie i z szacunkiem. Słuchały dzieci, bo dzieci są wspaniałymi, wyjątkowymi ludźmi…
Dziękujemy za rozmowę.
Ja również ;-)